Dzień 1
Startujemy z przyjemnej miejscówki w Rzeszowie, gdzie dojechaliśmy pociągiem z Krk wczoraj wieczorem.
Na początek chwilowe odbicie ze szlaku, aby zaliczyć Nową Wieś :) a potem już tak, jak wiedzie szlak.
Ostatecznie zaliczyliśmy dzisiaj dwie Nowe Wsie (mam już 6), kilka piw i nocujemy koło miejscowości Biłgoraj.
Przejechaliśmy 141 km. Pogoda aż za dobra. Spalona morda na koniec dnia. Ale dzień był super.
Przejechaliśmy 141 km. Pogoda aż za dobra. Spalona morda na koniec dnia. Ale dzień był super.
Dzień 2
Kolejny udany dzionek. Pogoda aż za dobra :) Przejechana nie cała stówka - na leniwo dzisiaj :)
Na koniec zbieg okoliczności z kosmosu.
Wyprawę nazwaliśmy "szlakiem piwnym wschodniej Polski". Jedziemy, kosztujemy browary w mijanych miejscowościach, na koniec dnia browary i zajeżdżamy dzisiaj do Krasnegostawu na nocleg i się okazuje ze jest ogólnopolskie święto browarników i chmielarzy. Wystawione namioty chyba wszystkich polskich browarów. Taki zbieg okoliczności jest niemożliwy :)
No i jeszcze jedno - zaliczyłem kolejną Nową Wieś (7) :)
Dzień 3
Pogoda trochę słabsza, chociaż w sumie może lepsza, bo dało się jechać i nie skwierczeć na słońcu :)
W Chełmie zaliczyliśmy browar Jagiełło, gdzie oczywiście skosztowaliśmy ichniejszego piwka.
Zaliczyliśmy były obóz zagłady w Sobiborze, a raczej to co z niego zostało. Obecnie to oczywiście muzeum.
W miejscowości Wola Uhruska zaliczyliśmy najbardziej syficzne jedzenie jakie można sobie wyobrazić. Trudno to nawet nazwać jedzeniem. Gorąco zalecam omijać szerokim łukiem Zajazd Gibson!
Nocleg we Włodawie.
W Chełmie zaliczyliśmy browar Jagiełło, gdzie oczywiście skosztowaliśmy ichniejszego piwka.
Zaliczyliśmy były obóz zagłady w Sobiborze, a raczej to co z niego zostało. Obecnie to oczywiście muzeum.
W miejscowości Wola Uhruska zaliczyliśmy najbardziej syficzne jedzenie jakie można sobie wyobrazić. Trudno to nawet nazwać jedzeniem. Gorąco zalecam omijać szerokim łukiem Zajazd Gibson!
Nocleg we Włodawie.
Dzień 4
Kolejny fajny dzionek. Z rana pogoda średnia, tzn. pochmurno, ale bez deszczu. Do jazdy to w zasadzie akurat :)
W połowie dnia zrobiło się już słonecznie i ciepło.
W Terespolu zapodaliśmy obiadek w postaci smacznej pizzy oraz nieodzowne piwko :)
Nocleg tym razem wypadł w Janowie Podlaskim. Akurat kwaterę polecili nam (w zasadzie dali namiary) napotkani przed Terespolem sakwiarze, którzy akurat też cisnęli na północ szlakiem Green Velo.
Dzień 5
Dzień chilloutu, spokojnego pedałowania, podziwiania widoków - ogólnie relaks :)
Zaliczyliśmy przeprawę promową - sama w sobie jest ciekawym punktem wyprawy, bo to takie rzadko spotykane :), a przy okazji po raz pierwszy widziałem prom o napędzie człowiekowym :)
W te rejony kraju jakoś technologia jeszcze nie do końca dotarła :)
W Ciechanowcu zatrzymaliśmy się w jakimś zajeździe czy czymś takim na obiadek, no i oczywiście browarek :D
Dzien 6
Zaczynamy z Zambrowa i obieramy kierunek gdzieś na Mazury.
Pogoda znowu daje radę - słońce grzeje fajnie :)
W Łomży zajeżdżamy oczywiście do browaru, gdzie jeden z pracowników poznawszy naszą historię o piwnym szlaku, częstuje nas kilkoma buteleczkami browarka. Po jednym oczywiście zapodajemy na miejscu dla uczczenia powagi sytuacji i miejsca :) a pozostałe zabieramy na później :P
Pod browarem poznajemy też właściciela hurtowni piwa, z którym sobie dyskutujemy. Opowiedział nam sporo ciekawostek związanych z browarem. Normalnie szlak piwny pełną gębą :)
Ostatecznie lądujemy w miejscowości Ruciane Nida. Nie wiemy jeszcze co przyniesie jutro - czy zostajemy tutaj, czy gdzieś się przejedziemy... Ogólnie planowaliśmy od początku jeden całkowicie luzacki dzionek na Mazurach.
Dzień 7
Plan na dzień dzisiejszy został opracowany. Postanowiliśmy potoczyć się dzisiaj gdzieś w okolice Mikołajek.
Mazury mają świetny klimat ogólnie. Uwielbiam :)
Leniwie toczymy się lasami. Jest super. Jeziorka po drodze powodują chęć pozostania tutaj na zawsze. Serio - mógłbym się tam przeprowadzić i zamieszkać nad jakimś jeziorkiem.
Po drodze zaliczamy oczywiście browarek - tradycja to tradycja :)
Fajne miejsca tu mają na spływy kajakowe - trzeba się kiedyś wybrać.
W jednym jeziorku podobno były piranie... Ciekawe ile w tym prawdy. Wolałem jednak nie sprawdzać, chociaż zdawałem sobie sprawę z tego, że piranie zimnolubne najprawdopodobniej są roślinożerne. Chyba... :)
W Mikołajkach postój w portowej knajpce na świetny obiadek. Tak - piwko też było :)
Ktoś z kim chwilę pogadaliśmy, pokazał nam łajbę od środka. Okazało się, że wynajem takiej (porządnej) łódki nie jest wcale jakoś przesadnie drogi jeśli by jechać na dwie rodziny. W sumie to wychodzi chyba taniej niż kwatera.
Postanowiliśmy wyjechać kawałek za Mikołajki i poszukać kwatery nad jakimś jeziorkiem, z dala od tłumów. No i udało się - nocleg dorwaliśmy kilka kilometrów dalej, nad jeziorkiem.
Rozładowaliśmy toboły, wzięliśmy reklamówkę piwa, paluszków itp i wypłynęliśmy rowerem wodnym na parę godzin na jezioro. No i to już była kwintesencja chilloutu. Cisza, woda, przyroda, piwko. Bajka.
Wróciliśmy po zachodzie słońca. Tak właśnie miało wyglądać na Mazurach na tej wyprawie.
Dzień 8
Ostatni dzionek naszej wyprawy. Z kwatery kierujemy się na Olsztyn, gdzie nocujemy i rano wsiadamy w pociąg do Krakowa.
Po drodze mijamy masę wspaniałych miejscówek na stacjonarne wakacje nad wodą. Gdzieś po drodze moczymy dupska w jeziorze i po schłodzeniu się ciśniemy dalej.
W połowie drogi zatrzymujemy się nad jednym z jezior na obiadek. No i na piwko - wiadomo :)
Wieczorem osiągamy cel - Olsztyn. Na ryneczku w jednej z knajpek zapodajemy fajną kolacyjkę i ... tak, piwko (chyba nawet nie jedno) :)
Nocujemy w miejscu gdzie już w tym roku dane było mi nocować, gdy wracałem z wyprawy wzdłuż wybrzeża - akurat też kończyłem w Olsztynie.
Całą piwną wyprawę można śmiało uznać za zajebistą i udaną.
Dawno nie wypiłem tyle piwa :)
Trzeba chyba w przyszłym roku zrobić drugą edycję BEERvelo :)