Kolejna wyprawa weekendowa w trakcie, a pierwszy dzionek za nami.
Rano o 9:30 spotkanie na PKP w Krakowie i ruszamy w trasę.
Pierwszy cel to Niepołomice.
Pogoda super - słoneczko, temperatura około 11 stopni. Jechało się rewelacyjnie, tym bardziej, że ciągle albo ścieżką rowerową, albo spokojnymi zadupiami.
W Niepołomicach krótka wizyta w pałacu (czy jak go tam nazywają). Poznaliśmy rowerzystę z Krakowa - Łukasza, z którym chwilę porozmawialiśmy i wymieniliśmy się kontaktami. Może kiedyś wspólne popedałujemy.
Wspólna foto z nowo poznanym Łukaszem |
...a następnie znowu powygłupiać. Tym razem na placu zabaw.
Potem jazda w Puszczy Niepołomickiej - świetne tereny, szkoda, że jeszcze nie jest zielono.
Po drodze napotkaliśmy fajny mostek.
Potem jazda w Puszczy Niepołomickiej - świetne tereny, szkoda, że jeszcze nie jest zielono.
Zdjęcie wykonane z satelity... prawie. |
Trochę na nim bujało ;) |
Prawie jak Van Dame na ciężarówkach Volvo :) |
Łukasz też prawie... :) |
Na liczniku wybiło dzisiaj nieco ponad stówkę.
Dzień 2: (Tarnów - Kraków)
Trasa powrotna - ale nie ta sama co wczoraj. Wyjazd z kwatery około 8-mej rano.
Dzisiaj pojechaliśmy bardziej od strony południowej, co zgodnie z przypuszczeniami skutkowało bardziej górzystymi terenami. Ja tym razem po raz pierwszy założone miałem także przednie sakwy i dodatkowo wszystkie sakwy wypchane miałem na full zbędnymi rzeczami, żeby tylko było ciężko - taka mała wprawka i trening przed Cabo.
O ile wczoraj jechało mi się świetnie i dojechałem w zasadzie w ogóle nie zmęczony (było prawie ciągle płasko), tak dzisiaj jeden z podjazdów przyprawił mnie prawie o stan przedzawałowy :)
Po płaskim obciążony rower wystarczy rozbujać i on jedzie (z górki to już w ogóle nie ma o czym mówić - chociaż opór powietrza jest odczuwalny), pod górkę o niedużym nachyleniu jakoś też można pocisnąć, ale pod solidną górkę... można nie utrzymać zwieraczy ;)
Pomijając kwestie ciężkich podjazdów (w sumie tylko jeden był tak na prawdę ciężki) to jechało się super. Pogoda była wyśmienita - ponad 18 stopni! Masakra. Dodatkowo górki powodowały, że byliśmy bliscy przegrzania.
Dzień zaczęliśmy od wizyty na Tarnowskim rynku i w jego okolicach.
Potem kolejny przystanek - Brzesko.
Potem kolejny przystanek - głupawka :)
Plusem górzystego terenu jest zawsze to, że można liczyć na świetne widoki. Tak też było tym razem.
Nie obyło się też bez foto-głupawek w górzystym terenie :)
Około 16:30 odklepaliśmy blachę Krakowa a nieco po 17-tej byliśmy na dworcu PKP, gdzie chwilę jeszcze posiedzieliśmy razem w oczekiwaniu na pociąg Madzi i Łukasza.
Standardowo można tą wyprawę zaliczyć do udanych. Było jak zwykle super :)
Galeria z wyprawy jak zawsze po prawej stronie.
Dzień 2: (Tarnów - Kraków)
Trasa powrotna - ale nie ta sama co wczoraj. Wyjazd z kwatery około 8-mej rano.
Dzisiaj pojechaliśmy bardziej od strony południowej, co zgodnie z przypuszczeniami skutkowało bardziej górzystymi terenami. Ja tym razem po raz pierwszy założone miałem także przednie sakwy i dodatkowo wszystkie sakwy wypchane miałem na full zbędnymi rzeczami, żeby tylko było ciężko - taka mała wprawka i trening przed Cabo.
O ile wczoraj jechało mi się świetnie i dojechałem w zasadzie w ogóle nie zmęczony (było prawie ciągle płasko), tak dzisiaj jeden z podjazdów przyprawił mnie prawie o stan przedzawałowy :)
Po płaskim obciążony rower wystarczy rozbujać i on jedzie (z górki to już w ogóle nie ma o czym mówić - chociaż opór powietrza jest odczuwalny), pod górkę o niedużym nachyleniu jakoś też można pocisnąć, ale pod solidną górkę... można nie utrzymać zwieraczy ;)
Pomijając kwestie ciężkich podjazdów (w sumie tylko jeden był tak na prawdę ciężki) to jechało się super. Pogoda była wyśmienita - ponad 18 stopni! Masakra. Dodatkowo górki powodowały, że byliśmy bliscy przegrzania.
Dzień zaczęliśmy od wizyty na Tarnowskim rynku i w jego okolicach.
Potem kolejny przystanek - Brzesko.
Potem kolejny przystanek - głupawka :)
Plusem górzystego terenu jest zawsze to, że można liczyć na świetne widoki. Tak też było tym razem.
Nie obyło się też bez foto-głupawek w górzystym terenie :)
Około 16:30 odklepaliśmy blachę Krakowa a nieco po 17-tej byliśmy na dworcu PKP, gdzie chwilę jeszcze posiedzieliśmy razem w oczekiwaniu na pociąg Madzi i Łukasza.
Standardowo można tą wyprawę zaliczyć do udanych. Było jak zwykle super :)
Galeria z wyprawy jak zawsze po prawej stronie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz