Przejechaliśmy 141 km. Pogoda aż za dobra. Spalona morda na koniec dnia. Ale dzień był super.
Dzień 2
Dzień 3
W Chełmie zaliczyliśmy browar Jagiełło, gdzie oczywiście skosztowaliśmy ichniejszego piwka.
Zaliczyliśmy były obóz zagłady w Sobiborze, a raczej to co z niego zostało. Obecnie to oczywiście muzeum.
W miejscowości Wola Uhruska zaliczyliśmy najbardziej syficzne jedzenie jakie można sobie wyobrazić. Trudno to nawet nazwać jedzeniem. Gorąco zalecam omijać szerokim łukiem Zajazd Gibson!
Nocleg we Włodawie.
Dzień 4
Kolejny fajny dzionek. Z rana pogoda średnia, tzn. pochmurno, ale bez deszczu. Do jazdy to w zasadzie akurat :)
W połowie dnia zrobiło się już słonecznie i ciepło.
W Terespolu zapodaliśmy obiadek w postaci smacznej pizzy oraz nieodzowne piwko :)
Nocleg tym razem wypadł w Janowie Podlaskim. Akurat kwaterę polecili nam (w zasadzie dali namiary) napotkani przed Terespolem sakwiarze, którzy akurat też cisnęli na północ szlakiem Green Velo.
Dzień 5
Dzień chilloutu, spokojnego pedałowania, podziwiania widoków - ogólnie relaks :)
Zaliczyliśmy przeprawę promową - sama w sobie jest ciekawym punktem wyprawy, bo to takie rzadko spotykane :), a przy okazji po raz pierwszy widziałem prom o napędzie człowiekowym :)
W te rejony kraju jakoś technologia jeszcze nie do końca dotarła :)
W Ciechanowcu zatrzymaliśmy się w jakimś zajeździe czy czymś takim na obiadek, no i oczywiście browarek :D
Dzien 6
Zaczynamy z Zambrowa i obieramy kierunek gdzieś na Mazury.
Pogoda znowu daje radę - słońce grzeje fajnie :)
W Łomży zajeżdżamy oczywiście do browaru, gdzie jeden z pracowników poznawszy naszą historię o piwnym szlaku, częstuje nas kilkoma buteleczkami browarka. Po jednym oczywiście zapodajemy na miejscu dla uczczenia powagi sytuacji i miejsca :) a pozostałe zabieramy na później :P
Pod browarem poznajemy też właściciela hurtowni piwa, z którym sobie dyskutujemy. Opowiedział nam sporo ciekawostek związanych z browarem. Normalnie szlak piwny pełną gębą :)
Ostatecznie lądujemy w miejscowości Ruciane Nida. Nie wiemy jeszcze co przyniesie jutro - czy zostajemy tutaj, czy gdzieś się przejedziemy... Ogólnie planowaliśmy od początku jeden całkowicie luzacki dzionek na Mazurach.
Dzień 7
Plan na dzień dzisiejszy został opracowany. Postanowiliśmy potoczyć się dzisiaj gdzieś w okolice Mikołajek.
Mazury mają świetny klimat ogólnie. Uwielbiam :)
Leniwie toczymy się lasami. Jest super. Jeziorka po drodze powodują chęć pozostania tutaj na zawsze. Serio - mógłbym się tam przeprowadzić i zamieszkać nad jakimś jeziorkiem.
Po drodze zaliczamy oczywiście browarek - tradycja to tradycja :)
Fajne miejsca tu mają na spływy kajakowe - trzeba się kiedyś wybrać.
W jednym jeziorku podobno były piranie... Ciekawe ile w tym prawdy. Wolałem jednak nie sprawdzać, chociaż zdawałem sobie sprawę z tego, że piranie zimnolubne najprawdopodobniej są roślinożerne. Chyba... :)
W Mikołajkach postój w portowej knajpce na świetny obiadek. Tak - piwko też było :)
Ktoś z kim chwilę pogadaliśmy, pokazał nam łajbę od środka. Okazało się, że wynajem takiej (porządnej) łódki nie jest wcale jakoś przesadnie drogi jeśli by jechać na dwie rodziny. W sumie to wychodzi chyba taniej niż kwatera.
Postanowiliśmy wyjechać kawałek za Mikołajki i poszukać kwatery nad jakimś jeziorkiem, z dala od tłumów. No i udało się - nocleg dorwaliśmy kilka kilometrów dalej, nad jeziorkiem.
Rozładowaliśmy toboły, wzięliśmy reklamówkę piwa, paluszków itp i wypłynęliśmy rowerem wodnym na parę godzin na jezioro. No i to już była kwintesencja chilloutu. Cisza, woda, przyroda, piwko. Bajka.
Wróciliśmy po zachodzie słońca. Tak właśnie miało wyglądać na Mazurach na tej wyprawie.
Dzień 8
Ostatni dzionek naszej wyprawy. Z kwatery kierujemy się na Olsztyn, gdzie nocujemy i rano wsiadamy w pociąg do Krakowa.
Po drodze mijamy masę wspaniałych miejscówek na stacjonarne wakacje nad wodą. Gdzieś po drodze moczymy dupska w jeziorze i po schłodzeniu się ciśniemy dalej.
W połowie drogi zatrzymujemy się nad jednym z jezior na obiadek. No i na piwko - wiadomo :)
Wieczorem osiągamy cel - Olsztyn. Na ryneczku w jednej z knajpek zapodajemy fajną kolacyjkę i ... tak, piwko (chyba nawet nie jedno) :)
Nocujemy w miejscu gdzie już w tym roku dane było mi nocować, gdy wracałem z wyprawy wzdłuż wybrzeża - akurat też kończyłem w Olsztynie.
Całą piwną wyprawę można śmiało uznać za zajebistą i udaną.
Dawno nie wypiłem tyle piwa :)
Trzeba chyba w przyszłym roku zrobić drugą edycję BEERvelo :)