Trasę zaplanowałem wczoraj na Endomondo. Częściowo po jakichś ekstremalnych krzaczorach, co odczułem podczas wyprawy :) Udało mi się zaliczyć jakieś 1,5 km w całkowitych krzakach :)
Jednak dzięki planowaniu trasy przez kompletne zadupia, zwiedziłem po raz kolejny świetne miejsca, z dala od cywilizacji. Uwielbiam takie klimaty.
Dzisiaj zajechałem do Dziwnowa. Miałem tam się przy okazji spotkać z kumplem, ale spotkaliśmy się w Dziwnówku. Chwilka pogaduszek i powrót na bazę.
Garminka po raz pierwszy złapała kilkusekundowy zwis w jednym z lasów, ale parę sekund nie zrobiło problemu.
Jechało się fajnie, ale z obawy przed odnowieniem kontuzji nie cisnąłem. Delektowałem się raczej widokami. Przy okazji było cholernie gorąco i nie chciałem zejść na zawał w pobliżu jakiegoś mijanego kanału :), bo zanim bym całkowicie wyzionął ducha, to zjadłyby mnie żywcem końskie muchy, które wielokrotnie podczas podróży przypominały mi, żeby nie zatrzymywać się w szczerym polu w okolicach zbiorników wodnych :)
Trasa powrotna już asfaltami, bo chciałem w miarę możliwości szybko wrócić do domu (rodzinka czekała, żeby jechać na plażę).
Pozytywne jest to, że odczuwam poprawę jeśli chodzi o kolano - przypomniało o sobie na momencik po 55-tym kilometrze, ale tylko na chwilkę. Jest progres. Szkoda, że tak późno, bo musiałem zrezygnować z planów, a plany były fajne (trasa wzdłuż Wisły, od początku aż do ujścia).
Może innym razem.
Do końca wakacji będę delikatnie powracał sobie do formy i zdrowia. Może we wrześniu coś się uda nakręcić.
Trasa na Garmin Connect
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz