Pierwszy dzionek wyprawy (Lublin - Chełm) za nami.
Standardowo już pogoda była super :) Mamy w tej kwestii niesamowitego farta :)
Dzisiaj spotkaliśmy się w Krakowie na dworcu PKP. Magda z Łukaszem dojechali pociągiem z Katowic. Żeby nie było zbyt nudno - ich pociąg miał "lekkie" opóźnienie... chyba ponad godzinę. Mieli planowo mieć chyba pół godziny na przesiadkę w Krakowie, ale ich pociąg przyjechał ostatecznie ponad pół godziny po planowanym odjeździe pociągu do Lublina. Musiałem zatem położyć się na torach i powstrzymać odjazd pociągu do Lublina ;) Udało się, pociąg zaczekał i przesiadka powiodła się.
Dzień wcześniej miałem problem z kupieniem biletu na rower, bo podobno wszystkie miejsca rowerowe były już zajęte... Ciekawe, bo nie odnalazłem takowych miejsc w tym pociągu. Za to było mało ludzi i wbiliśmy się z rowerami do przedziału :)
Na miejscu byliśmy przed południem.
Odwiedziliśmy zamek oraz rynek, gdzie w knajpce "Sielsko anielsko" zjedliśmy obiadek. Placek po węgiersku był wyśmienity, podobnie jak kawka z lodem, piwko (wyrób własny restauracji).
Spędziliśmy tam sporo czasu i nasyceni w 101%-ach ruszyliśmy ociężale w drogę.
Pierwsze kilometry były straszne. Co kilka metrów wiszący brzuch wkręcał mi się (prawie) w łańcuch :)
Za miastem natknęliśmy się na Państwowe Muzeum na Majdanku, znajdujące się na terenie byłego NIEMIECKIEGO obozu koncentracyjnego.
Pierwsze kilometry były straszne. Co kilka metrów wiszący brzuch wkręcał mi się (prawie) w łańcuch :)
Za miastem natknęliśmy się na Państwowe Muzeum na Majdanku, znajdujące się na terenie byłego NIEMIECKIEGO obozu koncentracyjnego.
Punktem przelotowym tego dnia była miejscowość Cyców :) ważna ze względu ... w zasadzie chodziło o ciekawą nazwę :)
Potem już w ciemności pedałowaliśmy do Chełma. Jazda w nocy była po raz kolejny rewelacyjna - ciepło, mało ruchu, bez wiatru - rowery same jechały :)
Na miejsce przybyliśmy około 22-giej.
Pokoik w hotelu MOSiR'u już na nas czekał.
Piwko, prysznic i spanko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz