sobota, 18 października 2014

Gliwice - Nysa (132 km)

Dzień pierwszy weekendowki za nami. 

Rano spotkaliśmy się z Michałem o 7:20 i o 7:30 ruszyliśmy autem do Gliwic. U Madzi zasiedliśmy do śniadanka punktualnie o 9:00. Po chwili dołączył też Łukasz, który do Gliwic przyjechał rowerem (z Katowic), wiec już na starcie miał dodatkowe 30 km wykręcone. 
Po smacznym śniadanku i jabłeczniku, o 10:00 ruszyliśmy w kierunku Kędzierzyna Koźle. Prowadziła Magda znanymi sobie ścieżkami rowerowymi.

Pogoda na tym odcinku trochę słaba bo albo pochmurnie, albo lekko kropiło. Na szczęście nie była to ulewa, a temperatura nie była jakaś tragiczna. Dało się jechać.
Jak wjechaliśmy do Kędzierzyna, to zrobiło się słonecznie (taka pogoda towarzyszyła nam już do końca dnia).

Zasiedliśmy w knajpce, w której zapodaliśmy po całkiem smacznym placku po węgiersku i swojskich lodach (na prawdę świetne lody). 

Po posiłku standardowo jechało się przez chwilę ociężale, ale jak się już wszystko ułożyło w brzuchu, to jazda wróciła do normy :) 
Ogólnie dzisiaj jechało się bardzo fajnie i bez większego wysiłku. Trasę po obiedzie wymyśliła nam Garminka i zrobiła to rewelacyjnie. 

Jechaliśmy w zasadzie ciągle spokojnymi zadupiami. Pedałowało się przyjemnie. 
Oczywiscie wieczorem przyrost mocy. 
Po drodze zatrzymywaliśmy się co jakiś czas na zdjęcie. Mamy fotki jesienne z liśćmi, na belach siana oraz na burakach :) Czyli typowa podróżna głupawka, która towarzyszyła nam całą drogę. 

Przy znakomitej pogodzie i świetnych trasach na "końcu świata", zaliczyliśmy bardzo ładny zmierzch i zachód słońca. Było bajecznie. Łukasz przy okazji opanował sztukę zakładania kurtki bez zatrzymywania się :)





Wymyśliliśmy nowy sport - Moping Walking - chodzenie z kijkami od mopów. Powinno się przyjąć.

W Nysie zaliczyliśmy jeszcze jakąś pizzę na rynku i około 21-wszej dobiliśmy do schroniska młodzieżowego, gdzie mieliśmy rezerwację. 
Prysznic, piwko, pogaduszki i do spania. 
Jutro jedziemy do Opola, a reszta się okaże. Sami nie wiemy

Pierwszy dzień zgodnie z planem - był fajny. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz