Ostatni dzień wyprawy był jednocześnie najkrótszym, bo pokonaliśmy tylko 60 km. Taka odległość podyktowana była tym, że wszyscy musieliśmy jeszcze jakoś dojechać o rozsądnej porze do domów.
Pobudka o 6:30 nie była prosta, ale jakoś się udała. Z noclegowni wytoczyliśmy się około 8-mej i po chwili popijaliśmy ciepłą kawkę w McDonaldzie :)
Potem już najkrótszą trasą (więc niezbyt widokową) popedałowaliśmy do Zielonki. Trasa łatwa i szybka. Pogoda przyzwoita - bez deszczu, ale asfalt lekko wilgotny, temperatura około 10 stopni lub miejscami nieco mniej.
60 km zrobiliśmy szybko i bezproblemowo. Dzisiaj jechało mi się zdecydowanie najlepiej ze wszystkich dni obecnej wyprawy.
Myślę, że dzisiaj 150 km jakie wykręciliśmy drugiego dnia, nie byłyby tak trudne jak dwa dni temu.
Jakoś o 12-tej przywitaliśmy się z blachą Zielonej Góry.
W okolicy rynku zakotwiczyliśmy w knajpce na obiad (bardzo smaczne jedzonko i fajna knajpa).
Po obiadku szybki przejazd (szybki, bo to mały odcinek) na dworzec PKP, gdzie się rozstaliśmy, bo ja musiałem jechać innym połączeniem.
Jednak sama chwila rozstania była przerażająca, pełna łez i dramatu :)
Cala wyprawa jak zwykle fajna. Przepedałowalismy około 430 km, co wszyscy czujemy w nogach :)
Tym razem to już chyba na serio ostatni wyjazd w tym roku :( Jest już trochę za zimno no i trzeba zacząć zbierać kasę na wyjazd majowy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz