sobota, 8 listopada 2014

Świnoujscie - Szczecin (115 km)


Pierwszy dzień wyprawy Świnoujście - Zielona Góra jest już za nami.
W piątek wieczorem podjechałem rowerem na PKP gdzie zapakowałem się do pociągu.
Na dworcu w Krakowie - zwarty i gotowy w oczekiwaniu na pociąg.
W Katowicach dołączyli Magda i Łukasz.
Pociąg zawalony ludźmi, ale zalegliśmy pod rowerami w przedzialiku rowerowym i staraliśmy się pospać. Nie było tragicznie, ale nad ranem zrobiło się cholernie zimno, bo zaraz obok w kiblu nie zamykało się okno. Ale poprzykrywaliśmy się czym kto miał i jakoś daliśmy radę.
PKP - przedział dla VIPów ;P

Na miejscu w Szczecinie byliśmy około 9-tej rano a przed 10-tą wyruszyliśmy kolejnym pociągiem do Świnoujścia. W międzyczasie podjechaliśmy jeszcze na szybkie śniadanko do McDonalda koło Bramy Portowej.
W Świnoujściu byliśmy około 12-tej.
Oficjalny początek podróży :)

Przepłynęliśmy promem na drugą stronę, żeby pozwiedzać, porobić fotki itd :)
Standardowe pajacyki :)
Potem powrót promem na wschodnią część, gdzie udaliśmy się jeszcze obczaić latarnię morską.
Latarnia morska w Świnoujściu
Spod latarni wyjechaliśmy około 15-tej. Troszkę nam zeszło na Świnoujście, ale pogoda była ładna i szkoda było się spieszyć.
Opuszczamy Świnoujście

W związku z późną porą, zdecydowaliśmy się zmodyfikować plan trasy i do Szczecina postanowiliśmy jechać jednak po polskiej stronie, bo to o jakieś 20-30 km krótsza trasa, ponadto z grubsza ją znałem i troszkę wydawało się to rozsądniejsze, bo wiedzieliśmy, że wkrótce się ściemni. 
Tak też było - do Wolina wjechaliśmy już w ciemnościach, a to nawet jeszcze nie 1/3 drogi.
Na szczęście pogoda dopisywała - nie padało i nie było zbyt zimno, więc jechało się sympatycznie.
Tereny za Wolinem były świetne - gładki asfalcik i zero samochodów. Z dawnych czasów pamiętam, że trzeba się tam było przeciskać nawet nieutwardzonymi kawałkami, ale to było milion lat temu :)

Po drodze wpadliśmy do Goleniowa gdzie na Orlenie uzupełniliśmy płyny itp.

Drugi raz tego dnia jesteśmy w Szczecinie.

Na 101-wszym kilometrze odklepaliśmy blachę Szczecina, a do moteliku w sumie zrobiliśmy 115 km. Nocleg gdzieś pomiędzy Basenem Górniczym a Odrą, więc rzut beretem od miasta, ale już się nam nie chciało do miasta jechać :)
Pierwszy dzień zleciał bezproblemowo i sympatycznie. Szkoda, że większą część trasy musieliśmy jechać po ciemku, bo ominęło nas sporo ładnych widoków.

Na koniec krótki filmik ze Świnoujścia:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz