Dzisiaj skromniej, bo tylko we trzech, ale mniej, nie znaczy gorzej :)
Wraz z Michałem i Robertem wyskoczyliśmy leśnymi ścieżkami, polami i czym się dało wzdłuż wschodniego brzegu zalewu.
Trasa bardzo fajna ale oczywiście męcząca jak cholera :) Szybkie odcinki lasem wzdłuż brzegu fajnie podnoszą adrenalinkę - no, może nie jest to jakaś jazda na złamanie karku (chociaż na upartego nie problem o solidną glebę z fatalnym skutkiem), ale ciśnienie skacze jak się goni po wąskich, leśnych dróżkach pozarastanych krzaczorami. Czasem wjeżdża się na pełnym pędzie w krzaki z nadzieją, że zaraz za nimi droga nadal wiedzie prosto :) Ocinki bardziej zasypane liściami dają natomiast ostro w kość. Momentami zastanawiałem się skąd ja biorę tyle potu :)
Przystanęliśmy na chwilę w fajnym miejscu.
Potem dalej pogoniliśmy na południe w stronę Płotów, a tuż przed nimi nawrotka i pedałowanko w stronę domu.
Ostatnie kilka kilometrów podjechaliśmy już asfaltem przez jakieś zadupia :)
Było fajnie, intensywnie, męcząco i wesoło :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz