Przez noc podladowalismy powerbanki wiec znowu na pare dni mamy spokoj.
Zwijamy obozowisko i pedzimy do jakiegos sklepu bo nie mamy nic do jedzenia.
7:44 Konczymy zwijac oboz. Ja podszedlem jeszcze pod recepcje gdzie jest WiFi zeby wrzucic kilka fotek do galerii.
Dzien zapowiada sie sloneczny. Przydaloby sie wykrecic ze 120-140. Zobaczymy czy sie uda. Najpierw sklep i sniadanie.
Dziwna prawidlowosc - jak wjezdzamy do jakiegos kraju to wszystko jest akurat pozamykane bo albo swieto albo niedziela.
10:18 Opuscilismy nasza stolowke pod sklepem i teraz czeka nas dluuuuga prosta droga. Przynajmniej nie zabladzimy :)
13:44 Przerwa na szybki posilek i uzupelnienie plynow. Droga jest hardkorowa - sinusoida: gora - dol - gora - dol... Ja pierdziele jaki wycisk. Ale stednia mamy 17km/h - moim zdaniem bardzo duzo. Po plaskim byloby to stednie osiagniecie, ale dzisiaj... Rowery waza jak slonie. Kilka dni temu po zakupach nie bylem w stanie podniesc swojego roweru. Mysle, ze to obrazuje z jakim wysilkiem mamy do czynienia ;)
Mimo to jest super :)
16:00 Siedzimy na trawie pod sklepem Aldi w St Quentin. Woda kupiona. Wciagamy wielkie lody i inne pokarmy :)
Goraco. Zaraz szukamy Maka.
16:14 Mak znaleziony :) Czas na spokojna kupe :)
22:13 Juz w namiotach. Rozbilismy sie na jakims pastwisku :) Moze nic na nie zje w nocy.
Dzisiaj nakrecilismy ponad 120 km. Bylo bardzo wyczerpujaco przez ciagle podjazdy i slonce. Jakos jednak przezylismy.
Jutro chcemy osiagnac Paryz.
1 komentarz:
Dajecie rade dziadki, dobrze Wam idzie a raczej kreci. Marcin, kible i kupale to sedno spraw egzystencji, swietnie, ze masz to na uwadze i regularnie zrzucasz balast :) Bonne journée dans la ville des lumières!
Prześlij komentarz