wtorek, 12 maja 2015

Cabo da Roca - dzien 13

Pobudka chwile po 5-tej nie jest czyms, co kocham :/
No ale co zrobic :)
Zwijamy oboz. 
Ruszylismy o 6:30
8:37 Parenascie km zrobione. Przerwa na kawke w jakims czyms co trudno nazwa - polaczenie kiosku z mini barem z kawa. Takie miejsce porannego posiedzenia dla tych, ktorzy nie sa w pracy. Oby expresso dodalo powera bo jade i spie. 
11:45 Po przejechaniu 54 km zrobilismy przerwe w malym, urokliwym miasteczku. Na straganowej uliczce pelno smakowitosci - ser, owoce morza, oliwki, w sumie wszystko. Mozna jesc oczami. 
Maja tu bardzo ladny kosciol. Miasteczko robi wrazenie - jest takie jakie lubie: nieduze, bez tlumow, z ladna architektura. Za chwile pedalowanie na Paryz :( Wolalbym zostac tutaj. 
13:20 ale goraco...
Aneta nie chcial zjesc czekolady "za tatusia". Pomyslalem, ze musze naskarzyc :)
17:00 Stoimy przed katedra Notre Dame
Robi wrazenie. Pod wieza Eifla jeszcze nie bylismy, ale jesli bedzie robila wrazenie, to beda to jedyne dwie rzeczy robiace wrazenie na mnie tutaj, w tym porytym miescie. 
19:13 Sesja pod jakims slupem wysokiego napiecia zrobiona. Pogoda dopisal wiec pamiatka bedzie fajna. 
Zawijamy sie teraz w kierunku Orleanu. Trzeba cos zjesc i wyjechac za miasto w celu znalezienia noclegu. 
22:15 Szukamy noclegu...
23:32 Juz w namiotach. 
Paryz zrobil na mnie mieszane uczucia, z przewaga negatywnych, ale nie chce mi sie o tym teraz pisac za wiele. Centrum spoko w miare, ale przedmiescia to taki syf, ze nie widzialem nigdy takiego syficznego miasta, jakby ktos smieci z centrum wywozil do nich i rozrzucal na ulicach. 
Katedra Notre Dame robi wrazenie. Wieza Eifla tez. 
Masa ludzi, samochodow - tez robi wrazenie ale nie do konca dobre. 
Ide spac. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz